Lato gwałtownie wyłączyło swoje podstawowe funkcje. A mnie wzięło na wspominanie wakacji w Chorwacji i moje przemyślenia o życiu i ubraniach. Może jednak wybieracie się jeszcze na spóźnione wyjazdy do krajów, w których dotychczas było za ciepło, a teraz będzie w sam raz.
Niczego odkrywczego nie będzie jeśli powiem, że w upały najlepiej sprawdzają się wygodne buty i przewiewne sukienki.
W tym roku byłam bardzo zadowolona z wyboru butów an wakacje. Jakoś dotychczas była to moja pięta (haha) achillesowa. Wielkie wygodne białe klapki upolowane na początku sezonu w TK Maxx pozwalały nawet na wspinanie się po chorwackich skałkach w drodze do morza. A czarne, jeszcze zeszłoroczne, na tyle dobrze trzymają się stopy, że nie ma wygodniejszych na rower!
Sukienek zabrałam jednak znacznie więcej
Ta brązowa z pierwszego zdjęcia to HM, a pomarańczowa powyżej to polska marka Makadamia wzbogacona o pasek Cult Gaia. Obydwie w wersji bez paska stają się tym cudownie luźnym „giezłem” uwielbianym przeze mnie w czasie upalnych dni.
Ta poniżej to Volcano, idealna także na miejski rower!
Historia o tym, jak to jest zabrać za mało topów. To znaczy – topów wzięłam sporo, ale wyłącznie czarnych i białych, a tu nagle napadła na mnie potrzeba czegoś kolorowego. Apaszki spakowałam bardziej pod kątem ochrony włosów przed słońcem. Ich wielkość na szczęście była na tyle duża, że zdała egzamin roli bluzki. Tu apaszka Allora.
Lniana koszula i poniższy garnitur to Silky Mood.
Koszula „robiła” za otulacz, gdy wieczorem powiało mniej upalnym powietrzem. Garnitur zabrałam głównie w celu sfotografowania go, bo uwielbiamy robić zdjęcia na wakacjach. Poza tym białe spodnie zawsze dobrze mieć. Szortów wszak nie noszę
Wakacyjne rozluźnienie. I od razu fotki lepsze
A to jest taka fajna ściana kamienna niedaleko plaży, do której dojechaliśmy kiedyś na rowerach. No nie był to łatwy podjazd. Przynajmniej dla mnie, bo Walduś zaprawiony w boju, więc on pewnie nawet tego podjazdu nie zauważył. Jednak ściana na tyle mi się spodobała, że postanowiliśmy wrócić (także na rowerach) i zrobić tam trochę zdjęć.
Na tych poniżej mój jedyny łup z tegorocznej wyprzedaży czyli podarte jeansy w ulubionym fasonie. Do nich kostium kąpielowy, o którym wspominałam na instagramie, że jest moim ulubionym od bardzo długiego czasu. Był naprawdę drogi, ale warto czasem zaszaleć.
Sweterek od Fobya, który zawsze dodaje mi energii.
No i powoli zbliżam się do zdjęć, których kiedyś pewnie bym nie zdecydowała się publikować. W kostiumie kąpielowym. I to dwuczęściowym.
Mam już 51 lat z hakiem. Nie, nie mam ciała jak starsza ode mnie JLO. Ale trochę na własne życzenie, bo nie poświęcam na jego ćwiczenia specjalnie czasu.
Ale dopiero teraz zaakceptowałam je. Wybaczam mu nawisy i to, że brzuch się zwija, jak siedzę. No zwija się. Co ma robić, to chyba naturalne zjawisko.
Bardzo długo nie dawałam sobie przyzwolenia na pokazywanie niedoskonałości. Co zresztą świadczy o mojej niekonsekwencji, bo skoro nie jestem z siebie zadowolona to może powinnam więcej nad sobą pracować? Ale to z kolei stoi w sprzeczności z moim lenistwem …