To była niezwykła podróż. Trzy tygodnie w drodze. Bez wcześniejszych rezerwacji. Mieliśmy jednak plan. Przejechać przez Danię, Szwecję do Norwegii i z powrotem. Ponad 6 tysięcy kilometrów.
Postanowiłam opisać ją dla Was w kilku odcinakach, bo nie wyobrażam sobie krótkiej relacji z tak bogatych we wrażenia wojaży.
„Dom na plecach”, naszą wolność w podróży zapewnił nam kamper od Wadowscy Kampery z Krakowa. Kierunek Skandynawia to jeden z bezpieczniejszych i przyjaźniejszych tras dla podróżujących kamperem.
„Allemansrätten (prawo wszystkich ludzi) prawo obowiązujące w Norwegii, Szwecji i Finlandii, mówiące, że każdy człowiek ma prawo do kontaktu z naturą. Wynika ono z przekonania, że człowiek jest integralną częścią przyrody, zaś cywilizacja ma z nią współistnieć, a nie rywalizować. Dla turystów istnieje możliwość rozbicia biwakowania w dowolnym miejscu, włączając w to teren prywatny, pod warunkiem, że ich obecność nikomu nie przeszkadza i nie narusza prywatności właściciela terenu. Swobodnie nocować można jedną noc. W przypadku dłuższego pobytu wymagana jest zgoda właściciela terenu. Biwakować można co najmniej 150 metrów od najbliższego domostwa lub miejsca zakwaterowania. ”
Trzymaliśmy się tego, a pomocą służyła nam aplikacja Park For Night, w której dzięki aktywności użytkowników można sprawdzić gdzie są place odpowiednie do parkowania czy nocowania w kamperach. Dzięki niej spędziliśmy dwie noce tuż przy parku Vigelanda w Oslo, jak możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej (i jak widać nie tylko my!)
Jak wyglądała nasza trasa?
Mimo, że kamper wypożyczaliśmy w Krakowie (można też w Warszawie bo firma także tam ma swój oddział), podróż zaczęliśmy z Warszawy spędzając pierwszą noc na parkingu przy autostradzie w bezpiecznym towarzystwie tirów. Jedną wadą tego pomysły okazał się fakt, że tirowcy około 5 rano zaczynają rozruch silników, żeby za około pół godziny ruszyć w trasę. Więc niestety zapewnili nam pobudkę.
Pierwszy nocleg w Danii zaplanowaliśmy jednak świadomie na campingu/parkingu/noclegowni dla kamperów w Aabenraa. Plac nad morzem w porcie zajmowały wyłącznie kampery. Bezobsługowy wjazd i dostęp do udogodnień (prąd, toalety, prysznice) zapewniony był dzięki otrzymanemu via sms kodowi dostępu. Wcześniej trzeba było oczywiście zapłacić poprzez ich stronę www.
I teraz pochyliłabym się nad naszymi noclegami i wnioskami, które wysnułam po powrocie.
Skąd się biorą prąd i woda w kamperze? Prąd jest o tyle istotny, że zasila lodówkę, produkuje ciepłą wodę, grzeje lub chłodzi wnętrze w zależności od potrzeb … Ano prąd pochodzi z alternatora w czasie jazdy, gazu w czasie postoju i prądu, gdy się do niego podepniemy. Stąd widać, że na drodze krytycznej jest gaz. Nasz kamper wyposażony był w dwie duże butle gazowe, ale na gazie także gotowaliśmy, więc jego zużycie było dość duże. Stąd co jakiś czas warto jest zanocować podpinając się do gniazdka
Ale nie w zwiedzając miasta, bo kampingi w miastach są przeważnie na obrzeżach. W Bergen i Oslo nocowaliśmy w centrum na parkingach i były to nasze najlepsze miejscówki.
W Kopenhadze czy po drodze wybraliśmy jednak kampingi, żeby zaoszczędzić gaz i skorzystać z niektórych udogodnień cywilizacyjnych typu pralka …
Jednak gdzie byśmy nie spali, w chwili gdy zamykaliśmy wszystkie zasłony na oknach, świat zewnętrzny przestawał istnieć, nie miał kompletnie znaczenia. Byliśmy my, nasza muzyka, nasz wino (zabraliśmy z Polski!, ale o tym w innym odcinku) i nasza najlepsza kuchnia! I PIES!
Czyli jak nocować? A jak chcesz! W kamperze masz wszystko ze sobą! Nie obowiązują Cię żadne rezerwacje, ograniczenia, stres bo korek na drodze i nie zdążysz.
Spodziewajcie się następnych odcinków, bo temat jak rzeka!
zdjęcia -Waldek oczywiście chyba!
Kamper od Wadowskich, to też jasne!