Tegoroczne wakacje w będę spędzać w Polsce podróżując po jej najpiękniejszych krainach. Nie będzie na liście polskiego morza, ale inne piękne obszary naszego kraju. Spodziewajcie się sprawozdań na Instagramie!
Nie planuję się intensywnie opalać, bo po pierwsze jestem już w wieku kiedy się z tego wyrasta, a leżenie na plaży dłużej niż godzina do dwóch jest dla mnie zbyt męczące i fizycznie i emocjonalnie. Bo zdążę przeczytać już znaczną część wybranej książki albo przejrzeć całą gazetę i zaczynam się po prostu nudzić. Nie mówiąc o tym, że słońce i skóra babki 50+ to nie jest dobre połączenie.
Jednak lubię być opalona, lubię latem ten muśnięty słońcem wizerunek.
Nie ukrywam, że moja estetyka kształtowała się w latach 90 i stąd nieustannie uważam (ze szkodą dla samej siebie zresztą) za Karlem Lagerfeldem, że kobieta nie może być za szczupła i za bogata, ale równocześnie także choć trochę opalona …
Kompletuję więc swoją kosmetyczkę na wakacje tak żeby mimo nieopalania się być opaloną. Nie może więc w niej zabraknąć samoopalaczy. Moim ulubionym, który zapewnia mi pięknie opalone nogi – a te, jak wiadomo najtrudniej opalić – jest pianka samoopalająca St.Tropez .
W komplecie z rękawicą jest moim niezbędnikiem od samego początku ciepłej wiosny.
W tym roku odkryłam też samoopalające serum St.Topez. Łączę go z kremami na noc czy na dzień i dzień. I jestem lekko opalona, tak jak lubię.
Przede mną jeszcze wybranie – i to pilne – ochrony przeciwsłonecznej! Niepotrzebne mi przebarwienia na twarzy! Szukam takiej, która zastąpi mi lekki makijaż. Przymierzam się więc do kremu CC Your Skin But Better™ CC+™ o ochronie SPF 50!
Na szczęście używany przeze mnie na co dzień podkład Clinique Even Better dostarcza ochronę SPF 15, więc paniki nie ma.
Wpis powstał we współpracy z Douglas.pl