W całkiem czerwonym looku wybrałam się na krakowski Plac Nowy zwany popularnie „żydowskim”.
Dawno dawno temu, jak byłam jeszcze małą dziewczynką, przychodziłam tu czasem z mamą na ciuchy. Wtedy to było magiczne miejsce. Przy braku towarów w sklepach, kolejkach po buty, czy inne „skarby”, które właśnie rzucili, plac żydowski jawił się sezamem! Ogrom obfitości, niespotykanych atrakcji. Pamiętam też, że dość wcześnie się kończyła tu sprzedaż i musiałam całkiem wcześnie wstawać, żeby mieć szansę na pobuszowanie po stoiskach.
Teraz zaskoczyło mnie, że całkiem późnym południem zastaliśmy tu jeszcze stoiska. No i chyba zmanierowałam się już od nadmiaru towarów w sklepach, wszechobecnych galerii handlowych i naprawdę świetnych krakowskich vintage shopów, ale asortyment na „żydzie” mnie dość rozczarował. Nie było już magii, tylko wory na śmieci wypełnione szmatami. Może to ta różnica w postrzeganiu między dzieckiem a starą babą …
I tylko w tym czerwonym stroju pośród powszechnej szarości zwracałam na siebie dziwnie uwagę.
buty – GANT / golf – Massimo Dutti / spodnie – ZARA / płaszcz – nn / torebka – Ochnik / kolczyki – MANGO
zdjęcia – Waldek Piotrowski
Dobrze Ci Małgosiu w tym kolorze. Pozdrawiam Cię serdecznie.